Zamiast chabrów

Zamiast chabrów

środa, 24 września 2014

Klasyczna czerwień

Tym razem nie było zaskoczeń z zamówieniem, ale przekonałam się, że czasem warto zakładać dekoracje samochodu przed domem, ponieważ dzięki temu już niedługo będziecie mogli podziwiać różnego rodzaju dekoracje na cadillacu, którym sąsiad wozi Pary Młode ;) Oczywiście nie bardzo lubię takie rzeczy robić przed domem, bo sąsiedzi są różni i niestety zawiść jest wszędzie.
Panna Młoda mimo moich starań i namawiania na niestandardowy bukiet, wybrała klasyczny bukiet w klasycznej czerwieni, a dodatkiem był śniedek.
Dla rodziców na podziękowania były bukiety, z pastelowych róż w kształcie serca - zdjęcia będą jak otrzymam je od Pary Młodej, a tym razem pamiętałam, żeby poprosić o ich zrobienie i przesłanie ;)
Samochód był również ubrany w róże, czerwone - na zdjęcia też będzie trzeba poczekać.

A to wyniki zeszłotygodniowej działalności :)
Bukiet do rzucania
 Bukiet ślubny.


A tu przygotowania do dekoracji samochodu.
A co tam pokaże Wam też zdjęcia, które zrobił mój mąż. Poprosiłam go o to ponieważ karmiłam Małą, a zbliżał się czas odbioru bukietu i nie wiedziałam czy sama zdążę.
To są zdjęcia zrobione przez męża ;) nie ma to jak dobre tło :P



Obiecuję, że jak tylko otrzymam pozostałe zdjęcia to je dorzucę :)

niedziela, 21 września 2014

Weekend poza "światem", czyli ryby, grzyby, jezioro i las

Tym razem mniej kwiatowo, bo co robi Kwiatowa Mama co roku w jeden wrześniowy weekend? Jedzie na ryby z mężem i teściem.
W tym roku pogoda była piękna więc po raz pierwszy zabraliśmy naszą Maludę. Całe dnie na dworze, nad jeziorkiem i w lesie i do ego bez zasięgu i internetu. Mięsko z grilla na obiad i kiełbaska wieczorem z ogniska, oczywiście jak Maluda już zasnęła. Do tego piwko (oczywiście bezalkoholowe dla niektórych ;)) i whisky dla panów.
Zawsze na wyjeździe są punkty obowiązkowe, czyli zbieranie grzybów i łowienie ryb. Może to kogoś zdziwi, ale ja ryby łowić lubię i to bardzo. Zawsze myślałam, że to nudne bo się siedzi i czeka... i tak jest, ale są takie dni, że nie ma szans żeby usiąść :P I to jest najlepsze :)
Niby uważa się łowienie ryb za męskie zajęcie, ale wierzcie mi, że to wciąga. Pierwszą rybę złowiłam o ile dobrze pamiętam w 13 urodziny, będąc na rybach z tatą. To było dopiero przeżycie i satysfakcja, że się udało. I tak od tego czasu uwielbiam łowić ryby :D
Oczywiście są momenty, a nawet godziny, że się nic nie dzieje, ale wtedy ważne jest dobre towarzystwo ;). Na ryby jeździmy już od kilku lat i nie raz przydała się kawiarka... mniam. Gorąca kawa świetnie smakuje, jak marzną ręce i stopy :) Z resztą na wyjeździe łowienie ryb ma być czymś miłym i fajnym, no i dlatego nie wstajemy o 5 czy 6 rano z budzikiem, tylko jak się wyśpimy, później śniadanie i dopiero wtedy ryby, bo co to za przyjemność łowić ryby niewyspanym. Tym bardziej, że siedzieliśmy często w zimnie, w deszczu, przy gęstych mgłach. Chociaż siedzenie w zimnie też ma swoje uroki ;) jak każda inna pogoda.  Nad jeziorkiem bardzo smakuje też piwko (którego w tym roku nie piłam - w zeszłym również, bo Bąbel już był w brzuszku), banany czy wafelki, albo herbatka z termosu.
Najfajniejsze na tym wyjeździe było to, że pogoda była super i  Maluda szalała na kocu, a my wypoczywaliśmy, co jakiś czas zmieniając się przy wędce.
Zabraliśmy na wyjazd chustę i bardzo się przydała, bo było miejsce nas jeziorem, gdzie nie wiedzieliśmy czy przejedziemy wózkiem i mąż zabrał Małą w chustę, żeby dojść do łowiska. Po drodze wybujana zasnęła i mąż był w siódmym niebie, niosąc śpiącego Małego Człowieczka :) 
Chusta przydała się też na grzybach, no bo jak tu jeździć po lesie wózkiem ;) i tym razem też Maluda zasnęła tak więc mąż się trochę nanosił tego dnia i później narzekał, że go plecy bolą bo nie jest przyzwyczajony do prostowania się, a chusta tego wymaga jednak ;P . Co prawda grzybów jakoś nie nazbieraliśmy, ale i tak było fajnie.
Jedyne czego było żal to wracać do domu.


środa, 10 września 2014

Drugi rok działalności i ciąża.

W momencie jak dowiedziałam się o ciąży poza rozterkami, które opisałam w poprzednim poście były również rozmyślania co dalej z pracownia i zleceniami, które już przyjęłam.
Stwierdziłam jednak, że jeżeli się czegoś podjęłam to dopóki będę mogła to zlecenia będę robić.

Pierwszym zleceniem był bukiet ślubny bardzo kolorowy, frezjowy. Wtedy jeszcze nie byłam w ciąży, wiec podjęłam się z chęcią wykonania bukietu, tym bardziej, że rzadko się zdarza ktoś kto nie chce pastelowego, lub bordowego bukietu.
Kolejny był koralowy czerwiec. Bukiet miały być róże gałązkowe w kolorze koralowym, jednak okazało się to niemożliwe i gałązkowych róż nie było. Dekorowałam salę, kościół,  samochód, do tego bukiet ślubny, butonierki, bransoletka dla świadkowej, wpinka do włosów i oczywiście z tego nie wiele zdjęć, bo czas nie pozwolił. Z kościoła szybko jechałam na salę, a z sali do kościoła posprzątać, a Parę Młodą mijałam w drodze powrotnej, tak więc czasu nie było mam kilka zdjęć, które udało mi się uzyskać od fotografa.
Zdjęcia: http://www.makarybarc.pl/

Było to pierwsze zlecenie i początki ciąży. Nie było łatwo chociażby z tego względu, że często było mi niedobrze, a kwiaty robiłam po nocach. Nie raz kładłam się na podłodze, żeby wyprostować plecy i brzuch, bo jak na niego uciskałam było gorzej. Nie wspominając już o senności, która dopadała mnie już o 20.00, a  jednak dałam radę, mimo że nie było łatwo. Była to tak na prawdę jedna z najtrudniejszych dekoracji w tym czasie. Nie było to nic skomplikowanego, ale zmienne samopoczucie i to, że było sporo do zrobienia, nie ułatwiało pracy.
Po zrobieniu, dekoracji, dostarczeniu i później sprzątnięciu stwierdziłam, że jak dałam radę teraz to później nie będzie już tak źle.

W lipcu zrobiłam sobie przerwę i nie przyjmowałam zleceń, tym bardziej, że w pracy sporo się działo i tak koleją dekorację robiłam na początku sierpnia.
Dekoracja miała być z chabrami, ale okazało się, że chabrów było jak na lekarstwo, więc szukałam zamienników i tak znalazłam kwiaty sola.
Panna Młoda po konsultacji stwierdziła, że zdaje się na mnie, a to lubię najbardziej bo wtedy mogę "poszaleć". Oczywiście były pewne wytyczne których się trzymałam, ale były rzeczy, które zrobiłam po swojemu. Oczywiście z braku czasu nie  mam swoich zdjęć bukietów, ale mam to co udało się zdobyć :)
Pierwszy raz też bawiłam się drutem, co prawda niewiele z niego było dekoracji, ale zawsze :)



Pod koniec sierpnia, miałam bardzo kolorowe zlecenie w odważnych kolorach. Amarant połączony z zielenią i dodatkiem fioletu.
Nie mogłam się doczekać, aż będę mogła dekorować, tym bardziej, że do dekoracji była klimatyczna sala Siedem Drzew w Biskupicach. Kolory bardzo ożywiły salę i nadały jej charakteru. Jeżeli będę miała okazję jeszcze raz dekorować tą salę to chętnie się podejmę :)





Niestety jak zwykle przy dużych realizacjach nie mam wszystkich zdjęć, a do kompletu poza bukietem były kwiaty do włosów i bransoletka. Mam takie trochę kiepskie zdjęcie bukietu, ale zawsze to jakieś zdjęcie ;)

We wrześniu kończyłam sezon ślubny i trochę mnie to cieszyło bo już brzuszek rósł i coraz bardziej dawał się we znaki.
A o to zdjęcia tego co powstało we wrześniu. Kilka ślubniaków i bukietów okolicznościowych ;)



Dekoracja stołu Pary Młodej i  bukiety z butonierkami



Miało być zamiast kwiatów, a jest z dodatkiem kwiatów.


Listopadowa wiązanka pogrzebowa.