Po tym jak nie zdałam matury, mój świat się załamał, przepłakałam całą noc, niby wszyscy mówili, że nic się nie stało, ale ja czułam się fatalnie.
Musiałam się zastanowić co dalej.
Zapisałam się do szkoły policealnej, na kierunek, sekretarko-asystentka… byłam na dwóch zjazdach i zrezygnowałam… szkoła, bardzo reklamowana, a poziom i organizacja, zostawiała wiele do życzenia.
Oczywiście w między czasie zdałam maturę

Za namową babci zapisałam się na bezrobocie i tam znalazłam kurs florystyczny. Złożyłam podanie i czekałam na odpowiedź.
Pewnego dnia zadzwonił telefon, że jest miejsce, bo ktoś zrezygnował i miałam jeden dzień na podjęcie decyzji czy chcę na kurs uczęszczać. Oczywiście nie było innej odpowiedzi… bardzo chciałam, tym bardziej, że kurs był prowadzony przez Polską Szkołę Florystyczną.
Pamiętam, że kurs trwał ok. tygodnia, od samego rana do wieczora, była wtedy późna jesień, a może nawet zima. Na pewno było bardzo zimno i dojechać było trzeba też nie mały kawałek, ale było warto.
Zajęcia były prowadzone w taki sposób, że można było się wiele nauczyć – mimo że to tylko podstawy. Po każdym dniu wracałam do domu baaaardzo zmęczona, ale szczęśliwa. Kurs nie był łatwy, jednak wiedziałam, że to jest coś co chcę robić.
Po skończonym kursie udało mi się dostać staż w firmie, która ma sieć kwiaciarni i tu… duuuuuuże rozczarowanie. Nie mogę powiedzieć, że niczego się nie nauczyłam, ale to co tam się działo, pozostawia wiele do życzenia. Do tego pracowałam w każdy weekend, a od października zaczynałam studia. I to okazało się problemem, dla firmy, bo kto inny będzie pracował co weekend gdy studia są zaoczne… Dodam, że ze mną było 5 dziewczyn i one pracowały na zmianę w weekendy, a ja przychodziłam zawsze… :/
Nie zastanawiając się długo szukałam pracy na własną rękę i udało się. Dostałam pracę w małej kwiaciarni i poinformowałam o tym Urząd Pracy rezygnując tym samym ze stażu.
Praca w małej kwiaciarni okazała się tym czego oczekiwałam. Była to ciężka praca, ale dawała mi satysfakcję, szczególnie, że po jakimś czasie zostawałam sama i sama wszystkim się zajmowałam. Wiele się też nauczyłam, o kwiatach doniczkowych, ciętych, dodatkach i jak robić różnego rodzaju bukiety, wiązanki i dekoracje. Oczywiście cały czas studiowałam i mimo, że nie było łatwo pracować i studiować, to lubiłam to robić.
Niestety przyszedł, czas kiedy nie byłam już potrzebna do pomocy i pracę straciłam, wtedy też przestałam pracować z kwiatami.
W między czasie pracowałam w jeszcze jednej, kwiaciarni, ale nie powinno się mówić źle więc to pominę. Poza tym cały czas pracowałam w kilku różnych miejscach.
Pewnego dnia, po zakończeniu studiów, po ślubie stwierdziłam, że może dobrze spróbować czegoś swojego. W ten sposób założyłam firmę – wbrew temu co mówił mąż, ale jakoś to przeżył. Początkowo chciałam być konsultantką ślubną i organizować śluby, ale to nie wypaliło. Dodatkowo miałam opcję dekoracji kwiatami i kilka osób, które były zainteresowane i tak właśnie zdecydowałam się na prowadzenie pracowni florystycznej.
I tak właśnie zostało…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz