Zamiast chabrów

Zamiast chabrów

środa, 30 lipca 2014

Pierwszy i drugi rok działalności, od drugiej strony.

Podczas prowadzenia działalności tak jak pisałam poprzednio cały czas pracowałam.
Żeby sprostać pracy i zleceniom musiałam poświęcić sporo swojego czasu - głównie weekendów, ponieważ jak wiadomo praca w C.H. to również praca w weekendy, ale za to wolne w tygodniu, ale jak wolny weekend od pracy to zlecenia, ale była to praca z satysfakcją. Szczególnie jak otrzymuje się podziękowania i widać radość na twarzy klientów.
Ale do rzeczy w lipcu został zamknięty sklep w którym pracowałam, ale miałam jeszcze urlop, więc nie było najgorzej. Trudniej było rozstać się z ludźmi, z którymi przepracowałam trochę czasu. Oczywiście dostałam też propozycję przeniesienia, ale jak dla mnie nie do przyjęcia, tak więc decyzja była jedna. Rezygnuję.
 W sierpniu i wrześniu praca nad zleceniami i prace dorywcze, które co tu dużo mówić były okropnie meczące i czekałam tylko, aż wyjdę do domu...
Jakoś to przetrwałam...
Po skończonym sezonie ślubnym szukałam pracy bardziej intensywnie, tysiące wysłanych cv, mnóstwo rozmów i dopiero w lutym udało się znaleźć coś sensownego.
Kierownik dwóch sklepów w nowym C.H., praca super, nowe wyzwania bo wszystko tworzone od początku. Zaczęłam od organizacji i wstępnych wyliczeń ilu pracowników będzie potrzebnych, później rekrutacja, zakupy, i otwieranie sklepów.
Szefostwo super, nie mogło być lepiej, nie przeszkadzało im, że prowadzę działalność, dopóki robiłam to co do mnie należy.
Podczas przygotowań do otwarcia ponad 2 tygodnie pracy po 12-14 godzin codziennie, ale co to dla mnie, nie takie rzeczy już robiłam, szczególnie pracując i tworząc dekoracje, nawet po nocach.
Praca  na początku nie była ciężka, ale z czasem obowiązków było coraz więcej, po pewnym czasie dostałam tylko jeden sklep i jakoś mnie to nie zmartwiło, wręcz przeciwnie.
W między czasie podpisywałam nowe umowy, tak więc również to cieszyło.
Wszystko było super do momentu, aż się okazało, że jestem w ciąży. Pytań było mnóstwo, co dalej, co z pracą co ze zleceniami...
A jak to było w następnym wpisie, bo teraz już dziecko wzywa ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz