Zamiast chabrów

Zamiast chabrów

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Ciąża i co dalej?

Jestem w ciąży i co dalej...
Zbliżała się kolejna rocznica ślubu, a mnie strasznie pobolewał brzuch, tak jak jeszcze nigdy wcześniej, a jednej nocy po tym jak wzięłam tabletkę przeciwbólową to myślałam, że zwymiotuję i już wiedziałam, że coś jest nie tak.
Rano zrobiłam test i... pierwsza kreska jest, a za chwilę słaba druga. Radość, łzy, strach, wszystko na raz. Skoro jednak druga kreska była słaba to pytanie co oznacza... czy faktycznie się udało?
Nic innego nie zostało wtedy tylko google i sprawdzenie. Wszędzie było napisanie ciąża!!!
I znów radość, ale pytanie co na to mąż. Niby chcieliśmy, ale nie spodziewaliśmy się, że tak szybko się uda. i tym razem stres jaka będzie reakcja, czy się ucieszy, czy też nie, a jak nie to nie chciałabym tego widzieć.
Postanowiłam jeszcze zaczekać i pod byle pretekstem zrobiłam sobie wycieczkę na zakupy i kupiłam kolejny test ciążowy, żeby sprawdzić po dwóch dniach.
Miałam tego dnia wolne i siedząc sama w domu miałam milion myśli na minutę. Jak to będzie, co to będzie, czy damy radę, co z pracą i co z dekoracjami.
Po dwóch dniach zrobiłam kolejny test i tym razem druga kreska była już widoczna, ale ten dzień pracowałam 12h. Ciężko było wytrzymać, a plan miałam taki, że powiem mężowi jak wrócę do domu. W pracy byłam sama i jak już po kilku godzinach zrobiłam co musiałam, zaczęło mi się nudzić.
W momencie jak maż zaczął wracać z pracy, wysyłaliśmy sobie smsy, no i nie wytrzymałam, napisałam mu, że w domu czeka niespodzianka i napisałam gdzie ma szukać.
W momencie jak wiedziałam, że jest już w domu czekałam z telefonem w ręce...
Dostałam smsa "nie mów, że będzie bobas" i tyle i nie wiedziałam, czy to radość, czy wręcz przeciwnie.
Po chwili dostałam kolejne smsy i już wiedziałam, że się cieszy, a upewniła mnie wiadomość "to po Was przyjadę" i wtedy miałam łzy w oczach z radości.

Na tym jednak nie koniec pytań i obaw.
Gdy już miałam potwierdzenie od lekarza, zaczęłam się zastanawiać jak to przekazać, tym bardziej, że pracowałam niecałe pół roku i w lipcu kończyła mi się umowa, ale stwierdziłam, że wolę nie ryzykować, bo niby praca z rzeczami, ale dostawy, czy zwroty równają się z noszeniem ciężkich kartonów.
Miałam również nadzieję, że szefowe nie będą robiły problemu z tego względu, że jedna jest mamą dwójki dzieci i urodziła chwilę po tym jak zostałam zatrudniona, natomiast druga była właśnie w ciąży.

Tak więc pewnego dnia gdy jedna z szefowych była na miejscu poprosiłam ją na rozmowę i gdy oznajmiłam, że jestem w ciąży ona się ucieszyła, gratulowała i dostałam zakaz dźwigania ;) kamień spadł mi z serca w tym momencie. Powiedziałam później dziewczynom z którymi pracowałam i kazały mi usiąść i nic nie robi, ale im powiedziałam, że nie mają przesadzać :)

Od tej chwili pracowałam, ale się oszczędzałam, a w momencie jak już było mi ciężko poszłam na zwolnienie. Oczywiście wcześniej uprzedziłam, jak długo będę pracować, jednak jak przyszedł moment odejścia tak jakoś żal mi było, szczególnie z tego względu, że zostawiałam wszystko co od samego początku budowałam, ale są rzeczy ważne i ważniejsze.Dla mnie w tym momencie najważniejsze było Maleństwo, które rosło jak na drożdżach ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz